Dom w Opolu znacząco odbiega od Waszych dotychczasowych projektów domów prywatnych. Zamiast skromności – brawura. Skąd ta zmiana w podejściu?
Spotkaliśmy klientów, z którymi od początku dobrze nam się pracowało. Nie ma nic gorszego niż realizacja, która opiera się na wzajemnym terroryzowaniu się, zamiast na współpracy. Oni dużo podróżują, podobały im się domy w Szwajcarii, szczerość materiału. Mieli kolekcję czasopism architektonicznych, jakiej pozazdrościłoby im niejedno biuro. Podczas spotkań, czułem się czasem jakbym rozmawiał z architektami. Wbrew pozorom ten budynek jest dość skromny. Ślepa ściana frontowa z betonu to nasza odpowiedź na problem naruszanej prywatności. Dom stoi w sąsiedztwie domu Aatrialnego, który do dzisiaj przyciąga architektów i studentów architektury. Świadomie ograniczyliśmy wgląd na działkę, jedyne co można zobaczyć to plac z betonową ścianą. Chyba że akurat przed budynkiem będą się bawiły dzieciaki z okolicy, bo lubią tam sobie urządzać boisko. Czasem obok parkuje 20 rowerów.
Wielkie masy betonu zdają się wspierać na całkowicie szklanej bazie. Czy to rzeczywiście było wyzwanie konstrukcyjne?
Ogromne. Do współpracy zaprosiliśmy dobrego konstruktora. Projekt był bardzo wyżyłowany, 18 metrów piętra podwiesiliśmy na zaledwie dwóch słupach, wszystko było wpasowywane na wymiar. Uzyskaliśmy wspaniały efekt lekkości i piękny widok na ogród. Wielość rozwiązań miała tę zaletę, że wykonawcy nas dokładnie słuchali. Bali się podejmować decyzje na własną rękę.
Na Waszej stronie internetowej jest dużo projektów, sporo publikacji, mało realizacji.
Nie pokazujemy na stronie tego, co robimy. Ostatnio zupełnie ją zaniedbaliśmy. Nie ma tam bliźniaka z przedwojennej części Opola. Najpierw przywróciliśmy go do pierwotnej postaci z lat 30., a potem rozbudowaliśmy w stronę ogrodu. Choć dom dwukrotnie zwiększył powierzchnię, ingerencji w przestrzeń prawie nie widać od ulicy. Myślę, że pod tym względem ten projekt jest czymś bardzo pozytywnym. Nie ma też na stronie wnętrz budynku szkoleniowego dla firmy KLUDI w Niemczech ani osiedla na ul. Lema, które z kolei podczas realizacji zmieniło się tak bardzo, że moglibyśmy się pochwalić najwyżej wizualizacją. Wyjątkowo ciężki okres mieliśmy po ukończeniu Muzeum Wsi Opolskiej, ponieważ oskarżono nas wtedy o plagiat. To zniechęciło nas do pokazywania publicznie naszych prac.
Muzeum wytykano podobieństwo do Wolzak House Bjarne Mastenbroeka, ale holenderski architekt sam miał wątpliwości, czy słusznie. Czy po tamtym doświadczeniu, określiliście sobie kryteria, jakie pozwalają wytyczyć granicę między kalką, inspiracją, a przypadkowym podobieństwem?
Oskarżenie wyszło wtedy z naszego lokalnego środowiska. Prasa lokalna to podchwyciła i niestety temat do tej pory funkcjonuje w internecie. Było nam bardzo przykro. Są ludzie, którzy koncentrują się na własnej pracy i tacy, którzy wolą żyć cudzym życiem. Ja po tym wszystkim staram się być na bieżąco, ale przecież trudno uniknąć porównań. Tempo przekazywania informacji jest dziś tak wielkie, że zawsze gdzieś na świecie znajdzie się coś, co będzie przypominało jakiś nasz projekt. Ten budynek zaczął się od spaceru po skansenie, podczas którego w jednej z chałup opowiedziano nam o izbie białej i czarnej i od razu zapaliła nam się lampka: mamy program! Szukaliśmy relacji między architekturą współczesną a tradycyjną. Później przeanalizowałem dokładnie oba budynki, każdy ma inną genezę. Mieliśmy publikacje za granicą, również w Holandii, to jest najlepsza weryfikacja, bo gdyby oskarżenia były słuszne, pozwano by nas do są- du. Poza tym to archetyp, nikt nie ma monopolu na użycie gontu ani na dach o nachyleniu 45 stopni.
Jesteś asystentem w Katedrze Budownictwa i Architektury Politechniki Opolskiej. Wydział zatrudnia tylko dwóch profesorów. Jak oceniasz go od strony dydaktycznej?
Od października ma zostać uruchomiony stopień magisterski, więc liczba profesorów prawdopodobnie wzrośnie. Fakt, że to jeden z najmniejszych kierunków architektonicznych w kraju, ma zalety. Przy 30 dyplomach rocznie znam wszystkich studentów. W grupach podczas zajęć na każdego prowadzącego przypada około 10 osób, można poświęcić im naprawdę dużo czasu. To luksusowe warunki, jakich nie zapewni żadna duża uczelnia. Osoby, które kończą nasz wydział są wyjątkowe i dobrze sobie radzą na stopniu magisterskim. Gdyby to była słaba szkoła, nie angażowałbym się w nią.
Rozmawiała Maja Mozga-Górecka
Mariusz Tenczyński, architekt, wraz z Iwoną Wilczek od 2003 roku prowadzi pracownię db2 architekci w Opolu, wiceprezes opolskiego oddziału SARP. Realizacje: dom pod Opolem (2015), bliźniak (Opole, 2015), wnętrza budynku szkoleniowego dla KLUDI (Menden, Niemcy, 2015), Muzeum Wsi Opolskiej (Opole, 2008, Nagroda Roku SARP, nominacja do Nagrody im. Miesa van der Rohe w 2009).