Spis treści
- Kozia 9 w Warszawie. Każde mieszkanie inne
- Kozia 9, czyli uczta dla oczu
- Luksus na Koziej 9. Nie prefabrykat, a cegła
Kozia 9 w Warszawie. Każde mieszkanie inne
Blok postawiono w połowie lat 70. z dala od wzroku proletariatu zamieszkującego ciasne mieszkania budowane według wyśrubowanego normatywu i z użyciem wszystkich środków oszczędności. Wybrano zaciszną działkę zasłoniętą murem innych zabudowań. Od strony otwartej przestrzeni zielonej osłania go niewielki zadrzewiony park domknięty furtką - pod drzewami, wzdłuż alejek, dla mieszkańców ustawiono ławki. Na przestronnych balkonach prywatności bronią z kolei podłużne betonowe donice osadzone na barierkach.
Zobacz także: Zatrasie - PRL-owskie osiedle pełne architektonicznych "fanaberii" wciąż w cieniu modnych Sadów Żoliborskich
Projekt wykonał duet kojarzący się w Warszawie z inną rytmiczną powojenną bryłą (oraz lampą o odmiennej estetyce, która - ku niezadowoleniu fotografów - uświetnia swoją obecnością wszystkie geometryczne kadry) - budynkiem na ul. Karowej z 1978 roku. Ten duet to oczywiście Jerzy Kuźmienko i Piotr Sembrat.
Architektów wspierał zespół inżynierów i technologów w składzie: Emil Kozłowski, Jerzy Leszczyński, Andrzej Krawczyk (konstrukcja), Ryszard Sobczyński, Grzegorz Hofman.
Warszawskie "akwarium" (w końcu mieszkały tu "grube ryby") ma zróżnicowaną wysokość - opada kaskadowo lub wznosi się, w zależności od tego, czy patrzymy na nie od ul. Moliera, czy też od ul. Koziej. Z jednej strony to modułowy tarasowiec pełen zieleni, z drugiej funkcjonalistyczny i pozbawiony ornamentu blok poprzecinany zdyscyplinowanymi liniami okien. Ta druga strona bliższa jest jego prawdziwej naturze; Filip Springer przyrównał ją do bunkra.
Blok wyposażono w parking podziemny - w PRL-u rzadkość - oraz dwa mieszkania dwupoziomowe - luksus jeszcze rzadziej spotykany. Wybrańcom przydzielono tu mieszkania w bardzo wysokim, nawet jak na dzisiejsze standardy, metrażu. Spośród wszystkich 30, najmniejsze z nich miały mieć jedynie 50 metrów kwadratowych. Większość - 98. Wszystkie 3- lub 4-pokojowe. Na rynku wtórnym dostępne jest obecnie dwupoziomowe mieszkanie o powierzchni 170 m².
Opis, który zresztą częściowo powiela lead artykułu Filipa Springera z 2015 roku na gazeta.pl, informuje, że cena tego apartamentu wybudowanego dla wybrańców ówczesnej władzy dostępna jest wyłącznie na życzenie klienta - musi być więc niemała. Za darmo można jednak obejrzeć zarezerwowany dla nich widok z okna (jest naprawdę niczego sobie) oraz pozostałości pałacowego wyposażenia przestronnych 6 pokojów i 3 łazienek.
Lokale na Koziej nie są wyjątkowe tylko przez wzgląd na swój metraż - stworzono tu niemal mieszkania atrialne. Lokale "owijano" wokół obszernych tarasów z donicami o pojemności metra sześciennego. Tak, by zbierały jak najwięcej światła i wprowadzały naturę do wnętrza. Układ pomieszczeń umożliwiał mieszkańcom dostosowanie przestrzeni ściankami działowymi, choć możliwe, że nieprędko z tego korzystano:
Każde z trzydziestu mieszkań jest inne, formowane zgodnie z potrzebami mieszkających w nich rodzin - pisano o bloku w Architekturze.
Kozia 9, czyli uczta dla oczu
Nie jest oczywiście winą budynku to, kiedy powstał, a zatem wziąwszy w nawias te okoliczności, warto poświęcić mu dłuższą chwilę i zachwycić się tym, jaki dialog prowadzi z obserwatorem. Kozia 9 to miejsce, w którym żal nie patrzeć do góry - zwłaszcza, gdy mija się balkony i zmierza przesmykiem na stronę "bunkrową". Forma tarasów zmienia się wtedy jak w kalejdoskopie i jestem pewna, że każdy, kto już blok widział, ma swoją ulubioną "kalibrację".
Efektu nie psuje nawet niefortunna termomodernizacja, przełamana miejscami to soczystym glonem, to świeżą warstwą farby. Nie bez powodu budynek z ul. Koziej 9 znalazł się w naszym zestawieniu 9 najpiękniejszych bloków z PRL-u.
Luksus na Koziej 9. Nie prefabrykat, a cegła
Gdy blok wybudowany na niewielkiej działce mierzącej 0,6 hektara został oddany do użytku w 1976 roku, na terenie znajdującego się tu parczku stało jedno tylko drzewo, a rzeźbę terenu i odcinającego się na trawniku rysunku parkingu (schowanego pod zielonym dachem) bardzo dobrze było widać.
Budowla o tak wyjątkowej bryle nie umknęła "Architekturze", na której łamach ukazała się recenzja "Domu dla trzydziestu rodzin". Nie był to wcale pean - wśród wyrazów uznania znalazło się tu trochę uwag krytycznych. Andrzej Bruszewski komentując zabiegi Kuźmienki i Sembrata, zauważył funkcję zaokrąglonego boku budynku, którą bardzo łatwo przeoczyć:
Szczyt najwyższej części budynku, odcinającej się ostro, jak punktowiec, złagodzony został półkolistym w planie ryzalitem. W ten sposób przypomniano widzowi, że dom wzniesiony jest z cegły, że regularność prostokątnych form to nie wymóg fabrycznych płyt.
"Widz" to zupełnie adekwatne określenie - architekci ewidentnie prowadzą dialog z odbiorcą ich dzieła. Bruszewski, mimo to, surowo ocenił ryzalit, nazywając ten fragment "najsłabszym punktem całej kompozycji przestrzennej". I w zasadzie trudno nie przyznać mu racji.
Moim zdaniem w tym miejscu budynek powinien przybrać, szczególnie od strony ogrodu formę tarasową, uskakującą stopniowo w planie. Mimo ryzalitu sprawia wrażenie czegoś, co można by kontynuować dalej, czegoś po prostu obciętego. Cofnięcie wierzchołka zmiękczyłoby styk z budynkiem od ulicy Trębackiej o wyraźnie rysującym się sylwetowo czterospadowym dachu - kontynuował.
Dziś blok z Koziej 9 jest jednym z najbardziej efektownych obiektów mieszkalnych Warszawy i Polski. Warszawa "akwariów" ma więcej, jeżeli jednak o formę chodzi, nie robią one takiego wrażenia, jak budynek Sembrata i Kuźmienki.