Spis treści
- Wizjonerskie domki na sprzedaż
- Stanisław Niemczyk projektuje domy-drzewa
- Antropocen. Łyżka dziegciu
- Domy w Paprocanach dziś
Wizjonerskie domki na sprzedaż
Dziś Stanisława Niemczyka kojarzymy głównie z jego późniejszymi projektami - Osiedlem Nad Jamną w Mikołowie czy kościołami w Tychach - oraz z nieszczęsnym "Polskim Gaudim", niefortunnym przydomkiem odbierającym mu nieco podmiotowości.
Tymczasem już świeżo po studiach, w 1969 roku, zaczął tworzyć dla Tychów wizjonerską koncepcję Systemu podmiejskiej zabudowy rekreacyjnej i projekt domku weekendowego nr 59 m 4. Koncepcja doczekała się częściowej realizacji w 1973 r., a w 1974 roku została nagrodzona Nagrodą Ministra Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska II stopnia "za wybitne osiągnięcia twórcze w przestrzennym kształtowaniu miast i wsi, ochronie środowiska oraz w rozwoju techniki".
W tyskich Paprocanach stanęły łącznie trzy domki weekendowe Niemczyka. Dwa z nich właśnie wystawiono na sprzedaż - za 750 tysięcy złotych.
Trzeci dom, stojący nieopodal, przebudowano już nie do poznania.

i
Stanisław Niemczyk projektuje domy-drzewa
Niemczyk w 1969 roku pracował już w Biurze Projektów Budownictwa Ogólnego "Miastoprojekt" Nowe Tychy. W czasach PRL-u, tak jak i dzisiaj, budowa musiała być przede wszystkim ekonomiczna. Wtedy jednak - wbrew pozorom - pozwalano młodym architektom na całkiem sporą dozę finezji przy projektowaniu, a efekt ich pracy nie trafiał do szuflady, tylko na budowę. Zwłaszcza w Tychach, gdzie projektantami generalnymi byli Hanna Adamczewska (później -Wejchert) i Kazimierz Wejchert. Hanna słynęła z siły przebicia.
Radykalną wizję paprocańskich domów weekendowych mógł stworzyć tylko idealistyczny młody umysł. Czynnikiem nadrzędnym przy projektowaniu stało się zachowanie leśnego terenu nad jeziorem w Paprocanach. Budowa miała zachować systemy korzeniowe drzew pod ziemią, a minimalny punkt styku budynku z podłożem ograniczyć ingerencję w przyrodę.
Zobacz także: Symetria i przeskalowanie. Osiedle A w Tychach zaprojektował elegancki architekt z Lwowa
Zawieszone dwa metry nad ziemią i nieogrodzone domy miały dawać zwierzętom swobodę poruszania się, a ludziom niezaburzony widok na wszechobecną przyrodę. Zawieszone w powietrzu były nawet ścieżki prowadzące mieszkańców domków nad jezioro. Ułożone na żelbetowych deskach miały likwidować potrzebę wyrównywania terenu i ułatwiać swobodny przepływ wody.

i
Za najistotniejsze wartości terenu autor uznaje drzewostan i pozostałą szatę roślinną, ukształtowanie oraz warunki wodne. Tym czynnikom podporządkowuje swą koncepcję przestrzenną zabudowy rozczłonkowanej i uniesionej ok. 2 m ponad poziom ziemi. Z terenem stykają się jedynie piony sanitarno-komunikacyjne i słupy konstrukcji nośnej. Dzięki takiemu założeniu zostaje znacznie ograniczona ilość robót ziemnych i fundamentowych niszczących korzenie drzew i naruszających stosunki wodne
— pisano w Architekturze w 1974 roku.
Artykuł uzupełniono o rysunki Niemczyka. Na jednym z nich, ukazującym korzenie drzew rosnących w sąsiedztwie domków, architekt porównuje stan zachowania korzeni. — 40-50% korzeni ulegających zniszczeniu przy fundowaniu obrzeżnym - tradycyjnym — pisał. — Przez podniesienie nad teren korzenie zostają zachowane w 100%.
Trzy domy wybudowano w wariantach 8-, 10- i 16-osobowych. Docelowo zebrane w 160-osobowe skupiska na planie okręgów - jako 800-osobowy ośrodek. Ryszard Nakonieczny, uwzględniając koncepcję Niemczyka w swoim tekście Modernistyczne perły PRL-u nazwał ją lasem w lesie - jako "las symboliczny koegzystujący na równych prawach z lasem naturalnym".

i
Część mieszkalna zawieszona nad ziemią miała dawać schronienie przed deszczem, gwarantować lepsze nasłonecznienie i zmniejszać wilgoć. Dawać poczucie bezpieczeństwa. Na ziemi miały się znaleźć pojedyncze piaskownice, przestrzenie na przechowywanie wózków, leżaków, rowerów.
Jednostka podstawowa domku, przeznaczona dla 2 do 4 osób, składa się z części dziennej, noclegowej i pomocniczej (przedsionek z szafą, umywalka, kuchenka elektryczna). Dwie, trzy lub cztery jednostki tworzą zestaw połączony wspólną klatką schodową, przy której zaprojektowane zostały WC, natrysk i miejsce na sprzęt turystyczny
— opisywano na łamach Architektury. Budynki wykończono na biało. Wizualnie ocieplały je drewniane, niemalowane framugi okien. Znad budynku wystawały masywne rynny z surowego betonu. Wewnętrzne schody oparto na konstrukcji stalowej z drewnianymi stopniami. Stanisław Niemczyk, inspirowany prawdopodobnie trendami rozpędzającymi się w innych krajach, uwzględnił w projekcie możliwość wykonania domków z tworzyw sztucznych oraz kilka innych alternatywnych wariantów materiałowych.
Zobacz także: Ta szkoła jest wielka jak miasteczko i na dodatek dobrej jakości. Stanisław Niemczyk w Katowicach

i
Antropocen. Łyżka dziegciu
W tym samym numerze Architektury opublikowano recenzję Marcina Przyłubskiego, który do koncepcji odnosił się krytycznie, choć ostatecznie pozytywnie. Krytyka Przyłubskiego opierała się na ewidentnym przekonaniu, że człowiek jest centrum wszechświata, a wypoczywając w lesie, chce tego lasu dotykać i doświadczać bezpośrednio - nie zaś będąc zawieszonym nad ziemią. Stanisław Niemczyk ewidentnie wyprzedził swoje czasy projektem domków.
Te "drzewa", tak pomysłowo "posadzone" w naturalnym lesie, są jednak przeznaczone dla ludzi. A przecież gatunek homo sapiens już dawno zszedł z drzewa. [...] Autor zapomniał chyba o tym, że w ten sposób mieszkańcy tracą bezpośredni kontakt z terenem, możliwość wyjścia do lasu wprost z mieszkania możliwość "śniadania na trawie". Projekt wyznacza sztywną granicę: dom - las, którą architektura o funkcjach rekreacyjnych powinna przede wszystkim zacierać. W takich domkach jedyne powiązanie letniego mieszkania z terenem odbywa się poprzez publiczną klatkę schodową - jak w bloku. I to w "bloku" z epoki budownictwa oszczędnościowego, w której jeden ustęp był projektowany dla kilku mieszkań. Ale projektowano go na tym samym co mieszkania poziomie, a tymczasem w tych domkach trzeba doń schodzić piętro niżej
— krytykował Marcin Przyłubski. Chwalił jednak, że ustawne i przestronne pokoje na piętrze zaplanował Niemczyk w sposób przemyślany. Ostatecznie jednak nawet pomimo zgrzytów konkluzja jest co najmniej pozytywna: — Nic nie stoi na przeszkodzie, aby następne - miejmy nadzieję masowo już budowane - autor zaprojektował po korektach tej skądinąd ciekawej i cennej koncepcji — podsumował.
Domy w Paprocanach dziś
Na nic zdały się nagrody, sławne nazwisko architekta i wizjonerska koncepcja. Po 50 latach tylko jeden z domów można jeszcze rozpoznać - nawet w soczysto pomarańczowej elewacji. Okazały, złożony z dwóch domów-drzew. Tuż za nim, z odsłoniętymi blokami gazobetonu wypłukanymi przez deszcz, stoi najmniejszy, pojedynczy domek. Paradoksalnie, to tu można przyjrzeć się zachowanym oryginalnym detalom z projektu Niemczyka. W narożnikach wciąż widać wąskie pionowe okienka. Na podłogach zachowały się oryginalne płytki podłogowe. Okna, choć bez szyb, nadal zdradzają oryginalny podział. To właśnie te dwa budynki można kupić.
Trochę dalej stoi ostatni z trzech. Kto wie, czego szukać, odnajdzie kształt domku weekendowego nr 59 m 4, jednak jego parter zabudowano, a nowe wejście ozdobiono łukiem. Dziś mieści się tu tzw. "klub dla gentlemenów".
Źródła: rysunki Stanisława Niemczyka (str. 362, 363; na prawie cytatu), System podmiejskiej zabudowy rekreacyjnej, Marcin Przyłubski, Domek wekendowy nr 59 m3 [w:] Architektura (nr 9, 1974 r.); Ryszard Nakonieczny, Modernistyczne perły PRL-u. Tyska awangarda w zakresie mieszkalnictwa i wypoczynku lat 60. XX w. na przykładzie osiedla E2 i ośrodka Paprocany [w:] Tychy - dziedzictwo nowego miasta. Architektura i urbanistyka lat 1955-1989, wyd. Muzeum Miejskie w Tychach (2017).
Zobacz także: Wśród bloków z wielkiej płyty rośnie niezwykły kompleks sakralny. To projekt Stanisława Niemczyka
