Spis treści
- Doskonała iluzja. Panorama Racławicka powstaje we Lwowie
- Panorama niszczeje
- Dwie bomby uderzają w budynek Panoramy Racławickiej
- Nowe życie Panoramy we Wrocławiu
- Po odwilży powstaje kolejny komitet
- Ten drugi konkurs na budynek Panoramy Racławickiej
- A gdyby nie Dziekońscy?
- 23 lata budowy i wieczne poprawki projektu
- Nowy dom dla Panoramy Racławickiej
Doskonała iluzja. Panorama Racławicka powstaje we Lwowie
W 1894 roku odbyła się we Lwowie Powszechna Wystawa Krajowa, a w jej ramach odsłonięto Panoramę Racławicką namalowaną przez Jana Stykę (pomysłodawcę) i Wojciecha Kossaka, która od tej pory była we Lwowie jedną z największych atrakcji.
Do prac przystąpiono dwa lata wcześniej - pierwszy etap składał się głównie z badań historycznych i konsultacji. Zawiązano 11-osobowy Komitet Budowy Panoramy, który miał zająć się pozyskaniem funduszy. Potrzebny budżet oszacowano na 100 000 złotych reńskich. Niemal połowę pochłonąć miał budynek i jego wnętrza. 15 000 - materiały, analizy i podróże, 20 000 - honoraria dla Styki i Kossaka i kolejne 20 000 złr dla malarzy pomocniczych.
Zobacz także: Postawili całe osiedle w trzy miesiące. Eksperyment sprzed wojny, ikona architektury. Wrocławska WuWa
Jan Styka konsultował prace m.in. w Berlinie i Monachium. Z podróży wrócił, znając już największe trudności: wyznaczenie linii horyzontu, od której należało zacząć malowanie obrazu, namalowanie nieba i dobre oświetlenie.
Najtrudniejszą i najkosztowniejszą rzeczą było malowanie nieba. Bardzo istotny był dobór odpowiednich tonów i szybkie nakładanie ich w obrębie zamkniętej płaszczyzny. Praktycznie wyglądało to w ten sposób, że poszczególne odcienie rozrabiano w 36 miskach i szczelnie wypełniano nim i zakratowaną powierzchnię, w celu uniknięcia powstawania plam. Przerwanie pracy psuło efekt i powodowało konieczność przemalowania, co wiązało się ze znacznymi kosztami
— pisała Janina Natusiewicz-Mirer w Ochronie Zabytków. Każdy detal musiał być namalowany dokładnie.
Panoramy bowiem mają to do siebie, że wszystko na nich widać, nawet mucha siedząca przypadkowo na płaszczyźnie nieba psuje złudzenie
— tłumaczyła historyczka sztuki. Wysokie na 15 metrów i szerokie na 122 płótno kupiono w Brukseli. Termin oddania Panoramy ustalono na 1 maja 1894 roku.
Pod koniec sierpnia 1983 roku Styka i Kossak rozpoczęli prace, podzieliwszy się płótnem na pół. Styka namalował więc połowę od ataku kosynierów na armaty do pogorzeliska w Dziemierzycach. Kossak - od artylerii rosyjskiej przy armatach do jeńców prowadzonych do niewoli oraz sztab Kościuszki.
Przy malowaniu pomagali Włodzimierz Tetmajer, Wincenty Wodzinowski, Zygmunt Rozwadowski, Ludwik Boller, Teodor Axentowicz, Tadeusz Popiel i Michał Sozański.
Problematyczny koń Kościuszki
Dekady później, podczas prac konserwatorskich i badań nad dziejami Panoramy, trudności przysporzył historykom koń Kościuszki. Wysnuto różne hipotezy:
- konia i Kościuszkę namalował Styka,
- konia namalował Kossak, Kościuszkę Styka,
- Kossak przemalował konia Styki w czasie prac konserwatorskich w 1929 r.,
- Kossak przemalował w czasie prac konserwatorskich w 1929 r. konia namalowanego przez siebie
— wymienia Natusiewicz-Mirer. O ile w 1950 roku ustalono, że Kossak rzeczywiście przemalował w 29 roku konia, zmieniając mu układ nóg, nie wiadomo, kto namalował go najpierw. Artyści prace zakończyli lekko po czasie, ale na ostatnią chwilę - 28 maja 1894 roku. Publice udostępniono ją w dniu otwarcia Wystawy niedługo później, 5 czerwca.
Panorama Racławicka okazała się hitem, a jednocześnie oglądać ją mogło 280 osób.

i
Panorama niszczeje
W 1896 roku płótno Kossaka i Styki wyruszyło w swoją pierwszą podróż - do Budapesztu. Wypożyczone na wystawę o tysiącleciu Węgier. Komitet nie dawał sobie rady z zarządzaniem budynkiem Panoramy. W końcu, w 1912 roku sprzedał go wraz z płótnem miastu Lwów.
Eksploatowane przez 20 lat dzieło zaczęło niszczeć, a farby wyblakły. W czasie I wojny światowej, w 1918 roku dodatkowo ucierpiało. W 1922 r. zaproszono Wojciecha Kossaka do Lwowa, by przeprowadził pierwsze prace konserwatorskie. Do prac nie doszło. Obraz niszczał coraz bardziej, powstawały na nim smugi i zacieki, a płótno wilgotniało od przeciekającego dachu. W pomieszczeniu pozbawionym wentylacji obraz murszał. Miejscowe próby wywabienia smug pogarszały tylko jego stan.
Iluzja Panoramy była już daleka od doskonałej, a w 1927 roku, we wrześniową noc, 25 metrów Panoramy Racławickiej oberwało się ze stalowego pierścienia konstrukcji. Porwało się i podziurawiło, a w pasie płótna powstała niemal metrowa luka. Nie można już było dłużej zwlekać z konserwacją. W 1928 roku zlecono ją Zygmuntowi Rozwadowskiemu i Marcelemu Harasimowiczowi. Do Lwowa przyjechał w końcu Wojciech Kossak i synowie Jana Styki (sam malarz w międzyczasie zmarł), by wykonać prace malarskie. Konserwację zakończono w 1929 roku.

i
Dwie bomby uderzają w budynek Panoramy Racławickiej
Pod koniec II wojny światowej, 9 kwietnia 1944 roku, dwie bomby spadły na budynek Panoramy. Bomba zapalająca nie wybuchła. Utknęła w sztucznym terenie na środku ekspozycji. Druga zniszczyła dach, obrywając jednocześnie część obrazu. Płótno zostało uszkodzone w kilkuset miejscach. Powołano 14-osobowy Komitet Ratowania Panoramy.
Zobacz także: Nie tylko Sedesowce. Zobacz najpiękniejsze bloki z PRL-u we Wrocławiu
W czerwcu, pod okiem długoletniego pracownika budynku Panoramy Racławickiej, Leona Matwijowskiego (członka Komitetu), przeprowadzono demontaż płótna, nawijając je na 15-metrowy walec, umieszczony następnie w 16-metrowej skrzyni. Schowano ją w klasztorze bernardynów. Operacja nie mogła być łatwa - całość miała ważyć aż 10 ton. Ciężarówkę wiozącą skrzynię oraz miejsce jej złożenia uwieczniono na fotografiach.
Już po wojnie, w 1946 roku, wraz z innymi zbiorami, Panorama Racławicka Styki i Kossaka wyruszyła do Wrocławia.

i
Nowe życie Panoramy we Wrocławiu
Przechowywano ją w magazynach wojskowych, w koszarach, a nawet na sali gimnastycznej szkoły podstawowej nr 74. W tym czasie powstał kolejny komitet - Odnowienia Panoramy Racławickiej. To właśnie KOPR zgromadził potrzebne środki i zlecił pierwsze naprawy Wacławowi Szymborskiemu, a następnie rozpisanie konkursu na nowy budynek Panoramy Racławickiej we Wrocławiu, który stanąć miał w Parku Szczytnickim. Wpłynęło 11 prac konkursowych.
W 1954 wstrzymano jednak zarówno prace konserwatorskie, jak i wszelkie inwestycje związane z nowym budynkiem, a fundusze przekierowano na odbudowę zniszczonego miasta. Niewykluczone, że gdyby nie ta decyzja, budynek Panoramy byłby dziś socrealistycznym gmachem.
Po odwilży powstaje kolejny komitet
W 1956 roku powstał Komitet Odbudowy Starego Wrocławia - Budowy Panoramy Racławickiej złożony z 26 przedstawicieli różnych środowisk i organizacji, od Kościoła po uczelnie i wojska. Na jego czele stanął prof. Stanisław Dawski, rektor PWSSP. Wprowadzenie do komitetu przedstawicieli prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej przyspieszyły cały proces. Wkrótce zlecono nowy konkurs na budynek i wznowiono prace konserwatorskie Wacława Szymborskiego.
Na budowę nowej Panoramy przekierowano środki ze Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy. W 1969 roku płótno przejdzie pod opiekę Muzeum Miasta (później Muzeum Historycznego) we Wrocławiu, a wkrótce potem instytucja przejmie od komitetu koordynację inwestycji.
Kolejne problemy finansowe zatrzymają później najpierw budowę, a następnie konserwację płótna. Ostatecznie powstanie kolejny komitet - niemal 200-osobowy Społeczny Komitet Panoramy Racławickiej we Wrocławiu, a jego wiceprzewodniczącym będzie prof. Olgierd Czerner, założyciel wrocławskiego Muzeum Architektury.

i
Ten drugi konkurs na budynek Panoramy Racławickiej
Cofnijmy się jednak do 1957 roku. Wtedy rozstrzygnięty został drugi konkurs na budynek Panoramy - już w nowej lokalizacji (docelowej), pośród innych muzeów. Zainteresowanie konkursem okazało się znacznie większe niż wcześniejszym - wpłynęły aż 54 projekty, a Sąd Konkursowy musiał ocenić 500 modeli i plansz. W Sądzie zasiadali m.in. Stanisław Bieńkuński i Jadwiga Grabowska-Hawrylak oraz inni architekci, a także dwóch członków Komitetu Odbudowy Panoramy Racławickiej.
Oprócz trzech nagród przyznano dziewięć wyróżnień.
Sąd konkursowy stwierdził, że większość autorów nadesłanych prac nie rozwiązała w sposób zadowalający zagadnień urbanistycznych
— relacjonował Olgierd Czerner na łamach Architektury. Konkurs wygrała praca nr 16. Jej autorami byli Ewa Dziekońska i Marek Dziekoński.
Sąd konkursowy miał drobne wątpliwości:
Architektura szczera, wyczuwa się jednak rozdźwięk między partią rotundy a partią usługową. W wypadku realizacji należałoby dążyć do uzyskania większej harmonii między tymi dwoma elementami założenia i przeanalizować detal rotundy.
Do realizacji doszło - Komitet OPR przychylił się do wyboru Sądu.
A gdyby nie Dziekońscy?
Pośród 54 zespołów znaleźli się autorzy powszechnie znanych dziś budynków. Wśród nich był np. Józef Chmiel, który projektował m.in. gmach Opery Novej w Bydgoszczy czy Teatru Muzycznego w Gdyni - i siłą rzeczy bliźniaczego Kieleckiego Centrum Kultury. Jego projekt otrzymał drugą nagrodę - niewiele brakowało. Wyróżnienie zdobył projekt wrocławskich architektów Jana Kalinowskiego i Jerzego Korniaka, autorów najdłuższego bloku w Warszawie - tzw. Jamnika.
Dużą reprezentację miał warszawski oddział SARP-u. Spośród stołecznych zgłoszeń wyróżniono np. pracę Jerzego Czyża i Andrzeja Skopińskiego, w Warszawie słynących m.in. z budzącego do dziś kontrowersje Osiedla za Żelazną Bramą, a także projekt Zygmunta Stępińskiego i Grzegorza Chruścielewskiego. Zygmunt Stępiński to niezwykle zasłużony dla odbudowy Warszawy architekt - projektował choćby odrestaurowany ostatnio Pawilon Cepelii, MDM, Trasę W-Z, Mariensztat, Kino Skarpa i wiele, wiele innych obiektów.

23 lata budowy i wieczne poprawki projektu
Dziekońscy mieli dwa priorytety, projektując budynek - zadbać o potrzeby widza, jednocześnie przygotowując go na obcowanie z Panoramą i stworzyć taką przestrzeń, która pozwoli zachować płótno w jak najlepszym stanie. Wiedzieli też, że nie chcą odtwarzać budynku oryginalnego, jako że (między innymi) stanowił przecież jedną z przyczyn degradacji obrazu.
Koncepcja zmieniała się na przestrzeni lat - budowa ruszyła w 1961 roku, a skończyła się dopiero w 1984. W tym czasie okazało się m.in., że do Dużej Rotundy konieczna będzie dobudowa Małej Rotundy - zmieniły się bowiem szacunki określające liczbę odwiedzających. W związku z tym trzeba było też zwiększyć przestrzeń dla obsługi.
Po ponownym podjęciu prac budowlanych w grudniu 1980 r. i przeprowadzonej kolejnej aktualizacji projektu zaistniała konieczność budowy dodatkowych pomieszczeń technicznych dla instalacji przeciwpożarowych; Miejskie Przedsiębiorstw o Wody i Kanalizacji zmieniło warunki przyłączenia budynku do sieci miejskiej
— wspominał Marek Dziekoński. Konieczne poprawki wciąż się mnożyły. Obiekt, który pierwotnie składał się z dwóch budynków - pawilonu i rotundy, stał się zespołem zespołem zróżnicowanych pawilonów.
W rezultacie wpłynęło to na zrównoważenie kompozycji i poprawienie wartości przestrzennych zespołu
— skwitował Dziekoński. Przy Rotundzie zaprojektowano jeszcze odizolowany, osłonięty zielenią parking dla samochodów i autokarów.
Zieleń wykorzystali Dziekońscy jako parawan osłaniający Panoramę od reszty miasta. Nie tylko wizualnie - drzewa i krzewy zgodnie z założeniem miały chronić zwiedzających przed hałasem i zanieczyszczeniem powietrza. Budynek natomiast pomyślano tak, by zanurzać widza stopniowo w tematyce Panoramy. Wejście do tunelu oddzielono kutą bramą.

i
Nowy dom dla Panoramy Racławickiej
Przez kutą bramę, krętym, przyciemnionym kamiennym korytarzem, widz wchodzi w ciszy do Rotundy. Na końcu korytarza - kręte schody. A na ich szczycie - Panorama rozciągnięta dookoła platformy. Pierwotnie miało się tu mieścić 50 osób. Później plany zmodyfikowano, a liczbę tę zdwojono, zarządzając, by Panoramę oglądać mogły dwie grupy jednocześnie. Dziś zwiedza jedna.
Określenie kierunku zwiedzania, tj. ruchu widzów na platformie widokowej nastręczało również trudności. Pamięć starych lwowiaków okazała się złudna
— pisał Marek Dziekoński. By rozwiązać problem, przeprowadzono specjalną analizę, która wykazała, że najlepiej będzie ją zorganizować przeciwnie do wskazówek zegara (jak zwiedzano we Lwowie - nie udało się ustalić). Do tej teorii dopasowano punkt, w którym zwiedzający wchodzili na platformę ze schodów - między Kościuszką a chatą. Tak jak we Lwowie.
Analizy swoje, życie swoje. Na podstawie zapisu z przewodnika turystycznego ustalono zwiedzanie w prawo (dziś już zwiedza się w lewo).
Budynek dostosowano do potrzeb osób z niepełnosprawnościami i zamontowano odpowiednią klimatyzację. Zamontowano wyświetlacz pokazujący godziny seansów i nagłośnienie odtwarzające komunikaty. Te rozwiązania stosowane są do dziś.
Budynek od 1991 roku widnieje w rejestrze zabytków.